Raz smutny, innym razem szczęśliwy
Jak poeta dążący do końca swojego utworu,
Jak dziecko zastanawiające się,
Czym jest życie.
Idzie.
Tam gdzie wschód jest bliski zachodowi
A zachód sięga wschodu.
Biegnie.
Po schodach na sam szczyt,
Aby i na nim nie stanąć.
Podąża.
Sam prze odwieczną plażę,
nie widząc nikogo w okół.
Chcąc się wspiąć na samą górę,
Lecz jeszcze nie wie, że sam nic nie zdoła.
Coraz bardziej smutny
Coraz bardziej samotny
Coraz bardziej niezauważany
Coraz bardziej zagubiony
A oni byli tak blisko
A dla niego, tak daleko
Szukając szczęścia coraz bardziej je gubił
Pogrążony w pośpiechu codzienności
Wielu wyprzedził, a i tak był na końcu
Meta była tak bliska
A dla niego tak daleko
Wystarczyło zwolnić
Zatrzymał się
Ale było już za późno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz