„Przyjaciele moi i przyjaciółki!Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości.Nie mówcie jej "przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu". Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi "Przepraszam, musiałam pomylić adres..." I pstryk, iskierka gaśnie.”

niedziela, 1 grudnia 2013

Nikt nie jest anonimowy

Zacznijmy od spraw podstawowych i informacyjnych. Czym zatem jest anonimowość? Ja myślę, że jest się anonimowym, gdy próbujemy na kogoś najechać nie podpisując się pod tym. Oczywiście nie jest to tylko taka sytuacja. Robimy coś w sieci, piszemy, dodajemy fotki, klikamy różne lajki na facebooku, ludzie nas nie widzą, nie wiedzą kim jesteśmy, jesteśmy anonimowi. Do czasu! Bo przychodzi moment, że tego czasu brakło, jest zwykłe BENC i światełko znika. Wszystko wychodzi na jaw.
Jestem na tym świecie trochę ponad siedemnaście lat i nadal nie rozumiem ludzi. Zastanawiam się ile jeden człowiek może wlać do swojego mózgu głupoty. Biorąc pod uwagę siebie, przyznaje- dużo, ale gdy spotykam na swojej drodze ludzi o większej ilości tego czynnika to zadaje sobie pytanie- jak oni to robią? Z jednej strony nasuwa się- szacun za wytrzymałość, natomiast z drugiej- weź wyjdź!
Do rzeczy! Hejted był głośną sprawą i głupio byłoby pisać o tym  i od nowa drążyć ten temat. Narobił jednak wiele szumu i należałaby mu się ta strona. Może nie koniecznie mu, jak inteligentnym ludziom, którzy chcieli być tak bardzo fajni, że potrafili komuś coś wytknąć, czujecie ten sarkazm?
J  Jak już wspomniałam głupota ludzka nie zna granic.  Ja bym to nazwała jednym słowem- tchórzostwo. Ale miało być jednak o anonimowości, więc cały genialny hejted będzie moim oparciem i na jego podstawie zbuduję ten artykuł. Co człowiekowi daje anonimowość? Prędzej czy później i tak się wszystko wyda, ale spoko przecież jest ta frajda „ale mu napisałem!” Ok., napisałeś, obraziłeś go, niesamowity tekst, na pewno to weźmie sobie do serca, no właśnie, on to poczuje. Dlaczego nie powiedziałeś prosto w oczy, tylko napisałeś anonimowo? Bo się bałeś. Reakcji. Przecież mogłeś usłyszeć coś na swój temat i wtedy by zabolało. A co jeśli zadałeś ból? Przecież to tylko kilka słów, ale tylko dla niektórych, innych zaś te słowa zabolą. Bardzo zabolą.
Ludzie zastanówcie się co robicie, bo nie każdy jest taki sam, każdy ma uczucia i każdy ma inne. Jednak nadal zbiegam małymi kroczkami z toru.  W anonimowości cały sekret polega na tym, że nigdy nie jest się anonimowym. Przecież jest wiele możliwości by sprawdzić kim jest osoba po drugiej stronie. Policja takie rzeczy szybko rozwiązuje. Mamy XXI wiek, a technologa idzie do przodu, więc logiczne jest to, że z dnia na dzień można szybciej znaleźć tego co się siedzi po drugiej stronie monitora. Więc, taka uwaga na koniec, pomyślcie dwa razy zanim coś zrobicie. Bo często jest tak, że coś co dla ciebie jest żartem w rzeczywistości żartem nie jest. Najpierw się zastanów, potem rób, nie na odwrót, bo to się może źle skończyć. A gdy już coś zrobisz to miej odwagę się przyznać, a nie siedź cicho z nadzieją, że może się nie wyda, bo to moim zdaniem jeszcze większe tchórzostwo.

......

Komentarz Natalii po przeczytaniu:  Kocham twoją szczerość. :) Nadal nie wiem czy szkolna gazetka ją zaakceptuje, ale co mi tam, nie takie rzeczy już się pisało :D

sobota, 16 listopada 2013

Człowiek a codzienność

Dlaczego człowiek mogąc dać z siebie
Tylko zaledwie 100%
Robi wszystko by osiągnąć 500?
Przekroczona zostaje rutyna,
która i tak jest nieosiągalna.

Staramy się patrzeć w przód
Nie zwracając uwagi na teraźniejszość
Nie myśląc o tym co jest
Zastanawiamy się nad tym co będzie
Tkwiąc już w przyszłości
Przypominamy sobie o codzienności
I tylko dusi nas żal
Bo nie zrobiliśmy czegoś
Co byliśmy w stanie zrobić
A teraz jest za późno

Poszukujemy skrzydeł
mimo że i tak nie potrafimy latać
Pragniemy wzbić się ku górze
Choć nie wiemy co tam na nas czeka
Chcemy spróbować nieba
Nie poznając smaku ziemi

Dobrze o tym wiedząc
Chcemy stworzyć nową rzeczywistość
Nowe zasady
I nowe jutro
Nie uświadamiając sobie
Jak wiele mamy
Zabija nas zazdrość
I pragnienie
Bo chcemy więcej
Nie zwracając uwagi na to
Jak wiele mamy

sobota, 9 listopada 2013

A co jeśli...?

A co jeśli.....
Śmierci nie ma?
A jest za to przepaść.
I czarna otchłań.
Dziura niekończących się możliwości
Bez żadnego dna
Ocean wykwintnych wspomnień,
który nie ma końca
A co jeśli....
Już stamtąd nigdy nie wyjdziemy?
Będą setki możliwości,
ale człowiek będzie zbyt głupi aby na nie wpaść.
Opętani przez ciemność
Pochłonięci przez otchłań
Pozostawieni sobie samym.
Nie dasz rady!
Człowiek to słabeusz.
Poddasz się!
Bo tak po prostu zabraknie ci sił.
Spłynie ostatnia kropla nadziei
Ten ostatni płomyk światła zgaśnie
BENC!!!
I znikniesz.
Bezpowrotnie!

niedziela, 27 października 2013

Jeden z dwunastu

 Kiedy ociężała lokomotywa nagle ruszyła
Słoń Trąbalski zapomniał jak się nazywa

Warzywa się ostro pokłóciły
Gdy małpy w całość się złączyły

Miotła do tańca się zabrała
A Zosia samowystarczalna już na zawsze pozostała

Kaczki policzyć się nie dały
Gdy wokół siebie tańcowały Michały

Mama murzynka tak bardzo kochała i kochała
Aż jesień we wspomnieniu się zatrzymała

Ciocia na kłamaniu Grzesia przyłapała
Ale rzepka nadal wyrwać się nie dała

W tym świecie bajek
Wiele się dzieje
A ty możesz mieć jedynie nadzieje
Że twoje życzenie
Jeszcze kiedyś dosięgnie spełnienie

Morał z tego wynika taki
Że choć bajka wszystkim dobrze zanana

Jest bardzo skomplikowana

niedziela, 13 października 2013

Nie krzywdź

Obserwując niektóre osoby zastanawiam się, skąd się bierze dziwne, wręcz idiotyczne zachowanie polegające na wyśmiewaniu kogoś, ocenianiu po wyglądzie. Czy to jest normalne? Nie! Ale niestety coraz częstsze.
Przykładem może być tutaj coroczny komers klas trzecich, poprzedzony starannymi przygotowaniami. Na takich imprezach tańczony jest polonez. No tak, zabawa fajna, ale zanim się rozpocznie, niektórzy muszą poczuć na własnej skórze, co znaczy upokorzenie. Sporo uczniów robi „focha”, gdy dowiaduje się, z kim ma tańczyć. A dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta: partner jest do kitu tzn. jego wygląd odbiega od założonego wcześniej ideału. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że są takie dziewczyny, które potrafią ośmieszyć swojego kolegę przed całą grupą rówieśników i powiedzieć mu prosto w oczy, że jest obleśny, a ona nie ma zamiaru z takim czymś tańczyć, bo to jest wstyd i nie chce się ośmieszyć. Oczywiście taka dziewczyna myśli, że jest jakąś piękną księżniczką, a tak naprawdę jest... czarownicą z krainy deszczowców. Takie osoby są może i ładne, ale tylko na zewnątrz. W środku mają serce pokryte dużą warstwą lodu, którego nie da się przełamać. Przykro mi, ale taka jest prawda.
Niejedna dziewczyna w naszej szkole tak się zachowuje. Dochodzi zazdrość, bo niby dlaczego jedna ma tańczyć z chłopakiem o niebieskich oczach, najprzystojniejszym z całej klasy, a druga z typkiem, który ma piegi na twarzy i rude włosy. W wieku 15 lat ludzie powinni umieć pogodzić się już z myślą, że w każdym jest coś pięknego. Dziewczyny trochę tolerancji! Co wam szkodzi to głupie 15 min. przejść za rękę z chłopakiem, przecież nie rozkazują wam wyjść za niego od razu za mąż, tylko zatańczyć. Czy w życiu najważniejszy jest wygląd? Nikt nie jest idealny. Wy na serio wolicie ładnych, pustych kolesi, którzy często okazują się cwaniakami zmieniającymi dziewczyny jak rękawiczki? A może lepszy by był gościu zdolny i rozumny, mimo tych kilku piegów na twarzy. Może to on właśnie bardziej was uszanuje niż niejeden zakochany w sobie przystojniaczek. Przed ocenieniem kogoś wypadałoby najpierw pomyśleć, czy wypowiedziane opinie nie zabolą. Oczywiście płeć męska niech się nie czuje bez winy. Wy nie jesteście lepsi. Też lubicie upokarzać, wyśmiewać. Was też przede wszystkim interesuje piękno zewnętrzne. Weźcie się ogarnijcie! Nie każdy człowiek jest obdarzony darem piękności. Tych ,,brzydkich’’ też należy tolerować, albo chociaż nie ranić - czy to takie trudne?

Zblogowani

Blog czy papierowy, tradycyjny pamiętnik? Coraz więcej nastolatków zamienia zapisane zeszyty na nowoczesne blogi, a dlaczego? Bloga po prostu się piszę łatwiej i sprawniej. Może dlatego, że XXI wiek słynie z komputerów i internetu.  Istnieją różne formy blogów: takie jak fotoblogi, wideoblogi, pamiętniki czy blog dla fanów, który zakłada coraz więcej znanych gwiazd telewizyjnych. Najczęściej swoje myśli zapisują w internecie dziewczyny, nastolatki. Na takich stronach internetowych ludzie zapisują swoje myśli, gdy ich coś cieszy lub jak z czymś nie dają sobie rady. To drugie zdarza się częściej. Piszą o swoich problemach w domu, jaki i w szkole. Nie mają z kim pogadać w realu i chcą się dowiedzieć, co o ich życiu sądzą inni ludzie, ci których nie znają. Takie pisanie ma dwie strony oczywiście: pozytywną, ponieważ dobrze poradzić się kogoś w trudnych sprawach, z którymi nie dajemy sobie rady, ale nie zawsze mamy pewność, czy wirtualna osoba pisząca komentarze do naszych postów radzi nam dobrze lub czy przypadkiem nie chce nas wprowadzić w błąd. I to właśnie jest negatywna strona bloga. Bo nigdy przecież nie wiemy, kto udziela nam rad. Ludzie mogą podawać się za kogoś, kim nie są i dawać nam rady na tematy, o których nie mają bladego pojęcia.
     Niektórzy z piszących internetowy pamiętnik nie chcą, żeby ktoś go czytał. Nie ujawniają oni blogowej strony publicznie. Piszą go po to, żeby wylać swoje myśli na klawiaturę i nie dusić wszystkiego w sobie. Są to najczęściej ludzie, którym nie jest łatwo w życiu, a zarazem nie chcą, żeby ktoś się dowiedział o ich kłopotach, ponieważ mogłoby to pogorszyć ich sytuację lub wstydzą się tego, co ich spotkało.
        Najlepsze w blogu jest to, że nikt cię nie zna, jesteś tam anonimowy, nie musisz podawać imienia ani nazwiska. No i jeszcze jedno, nie trzeba zwracać uwagi na interpunkcję, a to czasem ułatwia życie… :-)

Zmiana, ale czy na lepsze?

Pewnego dnia oglądam sobie w telewizji film, ale jak to bywa w ciekawym momencie pojawiają się zawsze reklamy. Nie chciało mi się wstać po pilota, więc mówię sobie „co tam” te 5 minut wytrzymam. Jedna reklama, potem druga i tak dalej ciągnie się w nieskończoność, aż nadeszła ta, która mnie zbulwersowała. Reklama BIEDRONKI. Nowa na dodatek. Nie dosyć, że zmienili muzyczkę, to jeszcze LOGO. Jak można tak z dnia na dzień zmienić niewinną biedronkę w takie coś uśmiechające się do kamery. To jest zabójstwo w biały dzień. J         Nowa biedronka jest sztuczna, ma wysilony uśmiech. Kropki zostały zmienione na większe i nierównej wielkości, a oczy też jakieś dziwne. Pod napisem „Biedronka” zaistniał również umieszczony podpis „codziennie niskie ceny”, co wcześniej było widoczne na osobnej tabliczce. Moim zdaniem taka zmiana nie była wcale potrzebna, ponieważ ja zdążyłam się przyzwyczaić do tamtej. No i jeszcze ta muzyczka. Niby na pozór powinna wydawać się weselsza, ale w rzeczywistości potrafi doprowadzić człowieka do szału. Sztuczna, pretensjonalna, wysilona. W ogóle nie podoba mi się sposób przedstawienia Biedronki jako krainy wiecznej szczęśliwości, w której ludzie nic tylko się uśmiechają i pchają wypełnione po brzegi wózki. ,,Przyjdź do Biedronki a będziesz szczęśliwy!’’ Nie lubię takich przekłamań.

Nie daj się ogłupić!

W Internecie jest wszystko – nawet tak zaskakujące urządzenia, jak zegar śmierci, który wyliczy datę nieodwołalnego zejścia z tego świata. Któż z nas nie spotkał się z reklamą tego ,,cudownego’’ wynalazku. Przyjrzyjmy się jednak bliżej sprytnemu internetowemu urządzeniu. Może za chwilę poznam datę zakończenia własnego życia. Sprawdzam. Wow, po podaniu swoich danych tzn. imienia i nazwiska, wzrostu, wagi oraz płci dowiedziałam się, że umrę za 53 lata, dokładnie 4 kwietnia 2066 roku, dosięgnę wieku 69 lat 6 miesięcy i 2 dni. Czyli, jednak jeszcze muszę się uczyć No cóż… Dobra, teraz myślmy racjonalnie. Wchodzę na stronę w poszukiwaniu informacji, a tu nagle włącza mi się mroczna, cała czarna strona z trupimi czaskami w tle. Ja już mam kilkanaście lat i się nie przestraszę takich bredni, ale przecież coraz częściej w dzisiejszych czasach dzieci korzystają z Internetu. Kilkuletnie dziecko może się wystraszyć chodzącej śmierci z kosą w ręce i nie spać po nocach. Druga rzecz, nie każdy człowiek przecież jest taki sam. Przypuśćmy, że jakaś wrażliwa osoba rozwiąże sobie ten ,,magiczny’’ test. Wykaże jej przykładowo, że umrze za kilka miesięcy i tak się tym wszystkim przejmie, że dostanie zawał albo coś w tym stylu. W takim przypadku może umrzeć nawet tego samego dnia na szpitalnym łóżku, a nie za parę miesięcy. Tego zegar nie wziął pod uwagę? Kto wtedy weźmie za to wszystko odpowiedzialność? Ludzie, tworząc takie strony, mają w głowie tylko jedno: zarobić - naciągając niewinnych ludzi. Czy to jest racjonalne myślenie? Chyba nie. Prędzej można stwierdzić, że to jest głupota. Na logikę - skąd ktoś lub coś może wiedzieć, kiedy człowiek umrze? Tego przecież nie da się obliczyć. Śmierć jest wielką tajemnicą, zdarzeniem naturalnym, dzieje się to, gdy przychodzi czas, a nie, gdy skończą nam się dni wyliczone przez różnego rodzaju śmieszne zegary.
      Nie tylko taki mroczny zegar jest denerwujący. Spotkał się ktoś z testem głupka? Napis: Zaznacz czerwony kwadrat, gdy na obrazku widnieją 3 figury, na dodatek każda z nich jest szczegółowo podpisana, mówi sam za siebie. Ale jeżeli testy na IQ wykazują nam, ile mamy inteligencji, to może test głupka wylicza nam procenty naszej głupoty. Jeżeli wszystkie zadania zawarte w tym teście składają się z polecenia: zaznacz czerwony kwadrat, to przecież każdy okaże się geniuszem, same Einsteiny na świecie. Bo przecież, jaki dureń kliknie zielony trójkąt?
   Następny przykład. Jak długo przetrwa wasza miłość? Po wpisaniu imienia swojego oraz swojej wymarzonej połówki, podaniu znaku zodiaku wystarczy podać swój numer telefonu, a prawdopodobnie otrzymamy sprytnie skalkulowaną ilość dni, które spędzimy razem. Po uczynieniu tego wszystkiego na dodatek jest szansa na nagrodę wysyłając sms-a. A kasa spływa z konta. Sorry, ale to od nas zależy, kiedy się pokłócimy i rozstaniemy z partnerem. Skąd jakiś przelicznik może wiedzieć, jakie są relacje pomiędzy dwojgiem ludzi?
   Takich przykładów można podawać bardzo dużo. Moim zdaniem te wszystkie TESTY to zwykłe oszustwo i nic więcej. Nikt nie może stwierdzić, kiedy umrzemy albo kiedy zakończy się nasz związek, bo to od nas samych zależy. Niech ci ludzie, którzy to wszystko wymyślają i naciągają naiwnych ludzi zrobią sobie ten cały test głupka - okazaliby się w nim mistrzami idiotyzmu.
J

Szczęście za grosik

Idzie człowiek chodnikiem, spogląda, widzi grosik. Nachyla się, sięga ręką, podnosi. Pierwsza myśl- chuchnąć, schować do kieszeni – „na szczęście”. Nie wiem, jak to się dzieje, że ludzie są tacy naiwni i mają nadzieję, że jeden malutki pieniążek może przynieść szczęście. Według mnie SZCZĘŚCIE to coś więcej niż grosik, który w dzisiejszych czasach nic nie jest warty, czterolistna koniczynka, którą coraz trudniej znaleźć na łące, czy łapanie się za guzik, gdy zobaczymy kominiarza. A tego spotyka się na ulicach coraz rzadziej. Na szczęście trzeba zapracować. To nie jest takie hop siup - i już. Tak samo działa to w drugą stronę. Czarny kot przebiegający nam drogę prawdopodobnie przynosi pecha. Pecha to możemy mieć wtedy, gdy na niego wjedziemy, a nie gdy przebiegnie kilka metrów przed samochodem. Co ma się stać, to się stanie, bez różnicy czy ten nieszczęsny kotek akurat znajdzie się przed naszymi oczami, czy też nie. Siedem lat nieszczęścia, jak się nie mylę jest wtedy, gdy rozbije się lusterko. Czyli przez ten okres czasu nic szczęśliwego nie może się stać. Czyli, gdy stłukę lusterko, nie będę się spotykać ani rozmawiać z przyjaciółmi, nie poznam nowych ludzi, nie będę się śmiać, bo przecież to wszystko to dla mnie właśnie szczęście.
Przede mną przebiegł już nie raz taki zwierzak i jakoś nic mi się nie stało. Tak samo kilka razy zdarzyło mi się znaleźć najmniejszy pieniążek na chodniku i szczęścia to także mi nie przyniosło. Życie piszę nam różne, czasami nawet okropne scenariusze i to, że znajdziemy odpowiednią koniczynkę niczego nie zmieni. Człowiek może się tylko i wyłącznie łudzić, że dzięki takiemu małemu incydentowi zdarzy się coś niezwykłego. Takie samo zdanie mam na temat piątku trzynastego. Nie wiem, ilu z was wie, że w tym roku były już dwie takie daty: w styczniu i kwietniu, a czeka nas to jeszcze w lipcu. Niektórzy powiedzą, że pechowy rok, ale jak dla mnie - jak każdy inny. Gdy na lekcji jest zapowiadany sprawdzian i przypada akurat na piątek trzynastego to słychać: Niee!!! A co w tym niby takiego złego? Głupie przesądy. Dzień jak co dzień. Tylko tyle, że dawno temu jakiś niesamowicie mądry człowiek wymyślił, że pechowy. Głupota. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy w to wszystko wierzą.

Słów kilka o sztuce przegrywania

Przegrałyśmy. No szkoda, ale to przecież tylko wynik, głupie cyferki zapisane na tablicy. Przegrywać też trzeba umieć. Jeśli tego nie opanujesz, nie masz co pokazywać się na boisku. Ważniejsze jest, że podjęłyśmy próbę i że była świetna zabawa. My, dziewczyny to tak odbieramy, a co z płcią przeciwną? Dla nich najczęściej liczy się tylko jedno: ośmieszyć. To jest chore! Dobra, może nie jesteśmy takie dobre w te całe gierki w piłkę nożną i w siatkę, ale w końcu się staramy. Dlaczego oni nic nie mówią, jak im samym się nie uda i przegrają jakiś meczyk? Wtedy to się nie liczy, zamykają temat i tylko spróbuj do niego wrócić. Ale przecież nie ma nic przyjemniejszego, jak wyśmiać dziewczyny, że… przegrały (oni określiliby to nieco mocniej i prymitywniej). Oczywiście nie każdy tak reaguje. Są chłopacy, których to po prostu nie interesuje. Ale ci typu „ja umiem wszystko najlepiej” to często mocno przesadzają. Każdy kiedyś zaczyna, a początki są zawsze najtrudniejsze. Tylko szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją. Zwykłe, bezczelne cwaniaki, którym się wydaje, że we wszystkim są najlepsi.
           Spotkałam się osobiście z przypadkiem dziewczyny, która nie chciała grać w siatkę, gdy miałyśmy rozegrać mecz, a w te klocki jest całkiem dobra. Oczywiście dla naszej drużyny było to osłabienie, więc postanowiłam zapytać, dlaczego? Odpowiedziała szczerze, że chłopacy się później śmieją. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego oni się tak zachowują? Co im to daje? Chcą zabłysnąć przed kolegami? Raczej słaby pomysł. Na szczęście dziewczynę udało mi się namówić do gry. Bo my w razie czego umiemy zarówno wygrywać jak i przegrywać... z honorem.  

Zasady fair play

   „Za tydzień sprawdzian” – rozległ się głos nauczycielki. Oczywiście uczniów
   było stać tylko i wyłącznie na jęki. TYDZIEŃ. Tak, sprawdziany zapowiada
   się z tygodniowym wyprzedzeniem. Tydzień to dużo, wystarczająco dużo
   żeby nauczyć się na jeden sprawdzian, ale przecież przez ten nieszczęsny
   tydzień musimy się nauczyć jeszcze przykładowo na: geografię, historię,
   matematykę, fizykę, wos, chemię i parę innych przedmiotów. Ale co tam...
   Więc i tak przeważnie uczymy się na ostatnią chwilę.  A kartkówka? Wcale
   nie musi być zapowiedziana i warto to w końcu przyjąć do wiadomości. Bo nie
   rozumiem uczniów, którzy po słowach „wyjmujemy karteczki” mówią, że na
   ostatniej lekcji nikt nie wspomniał o kartkówce. Sama jestem uczennicą i
   zdaję sobie sprawę, jak to jest. Przyznam się z ręką na sercu, że potrafię
   nieraz trochę oszukiwać, ale bez przesady. Są tacy, którzy przekraczają
   wszelkie granice. Gdyby jeszcze ktoś się nie domyślił, o co mi chodzi, to
   mowa rzecz jasna o ściąganiu, czyli temacie tak starym jak stare jest
   szkolnictwo. Są uczniowie, którzy wchodzą do klasy z myślą: „Spokojnie,  
   dam radę, przecież przede mną siedzi najlepszy uczeń w klasie”. W trakcie
   pisania co chwilę się obracają i słychać tylko: „co masz w pierwszym?”, „A
   ostatnie jak zrobiłeś?” Oczywiście wszystko się odgrywa tak, żeby
   nauczyciel tego nie widział. Ściąganie było, jest i będzie i to się raczej nigdy
   nie zmieni. Ja bynajmniej nie wyobrażam sobie swojej klasy piszącej
   sprawdzian bez żadnego upomnienia nauczyciela. Ściągnąć jedno zadanie –    
   ok, każdy ma prawo, o ile oczywiście nauczyciel nie zobaczy, ale nie cały
   sprawdzian. Co komu da zżynanie od kolegi wszystkich zadań jak leci? Nic.
   Przez to się nikt nigdy niczego nie nauczy. Ja osobiście nie za bardzo
   przepadam za tego typu zachowaniem. Teraz, żeby nie było, że jestem
   jakimś kujonem i że piszę to, bo chcę się podlizać. Nic z tych rzeczy. Po
   prostu denerwuje mnie, jak uczeń na sprawdzianie odwraca się do kolegi i
   mówi odpowiedzi do wszystkich zadań. Przecież ,,normalnego’’ ucznia nie 
   interesuje, że właśnie przed chwilą oszukał kolegów z klasy, nauczyciela, a
   przede wszystkim samego siebie. Ważne, że będzie ocena bdb., a odbyło się
   to bez wysiłku. A to uczucie, kiedy w wyniku końcowym ma się więcej
   punktów od lepszych od siebie, musi być na pewno bezcenne, skoro coraz
   więcej młodzieży tak robi. Tylko nieraz warto się zastanowić, czy lepiej
   dostać tę piątkę oszukując i nic z tego nie wiedzieć, czy może lepiej tróję
   grając fair
 play.

Klucz do szczęścia

Tak mi się zebrało na wspominki i otworzyłam stare gazetki "Meritum", w których to jeszcze byłam zaangażowana. No i znalazłam swoje felietony :)

Po powrocie z ferii gimnazjaliści mieli powód do radości. Rada rodziców zakupiła szafki. Na każdego ucznia gimnazjum przypada jedna szafka. Sprawa fajna. Jest gdzie zostawić książki, nie trzeba codziennie tyle nosić na plecach. Tak, wszystko byłoby dobrze gdyby nie kompromitujące zachowanie niektórych nastolatków. Niektórzy nie dojrzeli jeszcze, aby mieć własny kluczyk i szafkę do niego pasującą. Sorry, ale nastolatek sprawdzający, czy jego kluczyk pasuje do innej szafki zachowuje się idiotycznie. Co chce niby tym osiągnąć? Jak można wziąć swój kluczyk i wkładać do każdej szafki ze świadomością, że może jednak się otworzy. A choćby się otworzyło? To co, kolejny głupi żarcik w cyklu wywalić wszystko na ziemię? Popis przed kumplami? Że co, że niby walczy o dobą pozycję w grupie? Głupota. W tym wieku każdy powinien kontrolować, co robi. Tak mi się bynajmniej wydaje. Mnie jakoś nie ciągnie do tego, żeby swój kluczyk wkładać do każdej szafki po kolei, bo i tak nic tym nie osiągnę. Ale niektórzy gimnazjalni ,,geniusze’’ robią to z taką precyzją, że brakuje słów, gdy się na to patrzy. Idzie to mniej więcej tak: typek wkłada kluczyk do wybranej dziurki na odpowiednią wysokość klucza, następnie najdelikatniej z największą precyzją okręca w prawo. Udało się! Super! Jaka to musi być frajda, gdy się otworzy inną szafkę. Brawa i gratulacje. Przecież właśnie przed sekundą włamał się do czyjejś własności. Włam w biały dzień…. Jednym słowem IDIOTYZM! Inaczej chyba tego nie można nazwać. Zamiast cieszyć się, że w końcu doczekaliśmy się szafek i korzystać z wygody, są tacy, którzy każdą nowość muszą użyć po swojemu. Co niektórzy do cywilizacji mają jeszcze daleką drogę. Wstyd.

sobota, 12 października 2013

Teoria

Dzisiejsze pokolenie coraz częściej zastanawia się, która wersja jest prawidłowa: człowiek stworzony przez Boga, czy powstał od małpy? Na to pytanie jednak chyba nikt nie potrafi precyzyjnie odpowiedzieć, tym bardziej jeżeli zadamy to pytanie osobie wierzącej.  Biblia Nam mówi:  „Później Bóg rzekł: <uczyńmy człowieka na Nasze podobieństwo…. > Pan ukształtował człowieka z prochu i ziemi i tchnął w Niego tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą”. Natomiast jak to na  biologii się uczyliśmy- była ewolucja i małpa w człowieka się obróciła. Z tego powodu nasuwa się wiele pytań: Czy małpy są faktycznie naszymi przodkami?, Czy naukowcy mogli się mylić?, Czy Bóg stworzył świat?, Czy Biblia kłamie?, Postaram się w skrócie przybliżyć obydwie teorię.
Zacznę od naukowców, doszli oni do tego i udowodnili, że porównując DNA człowieka z DNA szympansa, można dopatrzeć się w 99% podobieństwa. W dzisiejszych czasach można się również dopatrzeć gołym okiem wiele cech wspólnych takich jak między innymi: obuoczne widzenie, długie kończyny z obrotowymi stawami, ręce z przeciwstawnym kciukiem itp. Udowodnieniem również na to iż naszymi praprzodkami są małpki mogą być skamieniałe szczątki, niestety takie skamieniałości pozostały już tylko w nielicznych obszarach Ziemi, głównie w Afryce.  Z różnych źródeł można również wyczytać o etapach ewolucji, siedem milionów lat temu był Sahelantrop i potem kolejno: Ardipitek, Australopitek, Człowiek zręczny, Człowiek wyprostowany, Neardertalczyk i na końcu Homo Sapiens czyli człowiek rozumny.
Było o historii, to czas przejść do religii i zatrzymać się na moment w teorii Biblijnej.  Jestem osobą wierzącą i jak najbardziej wierzę w fakt, iż Bóg potrzebował sześciu dni na stworzenie świata, a siódmego odpoczywał. Jak już na wstępie opisałam cytatem, to teraz postaram się w miarę możliwości uzasadnić. Oczywiście nie każdy musi wierzyć w tę teorię, ale chociaż postarajcie się skupić i zrozumieć. Kiedyś, pewna kobieta pomodliła się tymi słowami: „Pomódlmy się, aby teoria ewolucji okazała się fałszywa. A jeśli jest prawdziwa, to żeby nikt się o tym nie dowiedział”. Przecież jeżeli ludzie przyjmą do siebie teorię ewolucji małpy w człowieka zapomną wówczas o co mówi Słowo Boże. Jeżeli natomiast przestaniemy wierzyć w Pismo Święte to równie dobrze moglibyśmy przestać chodzić na Msze Świętą, bo to by nie miało sensu. Myśląc tak jak ludzie w średniowieczu: jeżeli świat się kręci, to musiał być ktoś aby ten świat pchnąć. Tym kimś był Bóg.
Ja bardzo często zadaję sobie pytanie czy jest Bóg, najczęściej w chwilach smutku, czy załamania. Do tej pory nie mam jednoznacznego dowodu na Jego istnienie, ale mimo to WIERZĘ i żyję wierząc, bo wiara jest w naszym życiu czymś nadzwyczaj ważnym, bez niej daleko byśmy nie zaszli. Nieraz są takie momenty w życiu, że to właśnie tylko ona trzyma nas przy życiu i mówi: nie rób głupot, nigdy nie wiesz co przyniesie Ci jutrzejszy dzień. Należy przyjąć sobie do wiadomości, że Bóg jest wszędzie, nawet w najdrobniejszych ruchach, rzeczach, a nawet ludziach. Tylko należy mieć oczy na świat szeroko otwarte, bo on nie zapuka do Twoich drzwi i nie powie: „Cześć, to ja. Mogę wejść?” On się nie ujawni, to tylko od ciebie zależy czy chcesz go dostrzec, może porozmawiać i zaprosić do swojego domu.
Podsumowując obydwa rozważania stwierdzam, iż mimo to że niema dowodu na to, że Bóg istnieje należy w Niego wierzyć. Bo przecież nie wszystko musi być widoczne, aby istniało. Moim zdaniem ewolucja nie przeszkadza wierze, bo jeżeli człowiek wierzący kocha Boga to żadna teoria i nauka mu w tym nie przeszkodzi, może to być tylko pretekst dla ludzi wątpiących i dla tchórzy, którzy boją się uwierzyć w coś nadzwyczajnego. W życiu należy kierować się rozsądkiem, który płynie z serca, a nie z nauki. To tylko od nas zależy w co wierzymy i kogo zaprosimy do swojego życia, czy w twoim przypadku będzie to Bóg? Z Tym pytaniem zostawiam cię samego, bo nikt nie jest w stanie za ciebie na nie odpowiedzieć.

piątek, 11 października 2013

Odejście

Mówiłaś "na zawsze"
Mówiłaś "niezniszczalne"
Mówiłaś "z Tobą wszędzie"
Kłamałaś "Kocham"

A teraz?
Ciebie już nie ma
Zostałam tu sama
Bez nikogo,
Bez niczego
Ale...
Czy ja mam w ogóle siebie?

Jestem jak "NIC"

Przez nikogo nie pojmowana,
Taka mała
I taka sama

Po co tu jestem?
Czy aby żyć?
Czym zatem jest moje życie?
Cholerną pustką sięgającą dna?
Kim zatem ja jestem?

Ciało bez duszy,
Dusza bez ciała.
Ogarnął mnie smutek...

Zagubiona,
Osamotniona,
Czy nadal żywa?

środa, 9 października 2013

Opowieść przed snem

Każdej nocy
Spoglądam na zegarek, a tam
minuta za minutą
tak szybko przemija.
Brak snu
W tym tkwi cały sekret
Ciało pragnie odpoczynku
Lecz mózg niekoniecznie

Po raz kolejny jestem w pułapce swoich myśli
To już setny raz gdy umieram
Tylko dlaczego nadal żyję?
Może jednak ten most był za niski...
Może jednak żyletki za tępe...
Następnym razem...

To niestety tylko myśli
Głupia przedsenna opowieść
Na którą nie zawsze jest miejsce w świecie rzeczywistym
Lecz ta swoje znajdzie,
Na nią jeszcze przyjdzie czas...

Może jeszcze nie teraz

Ale za chwilę
za moment
za sekundę...

wtorek, 8 października 2013

Odszedł

Czy pamiętasz jeszcze słowa „Barki”?
Mi kojarzy się z pierwszą komunią
Tam właśnie po raz pierwszy
Zrozumiałam co śpiewam
DWUTYSIĘCZNYPIĄTY
Czy w wieku ośmiu lat
Człowiek rozumie czum jest śmierć?

Jednak to zrozumiałam
Była noc
Zza ściany dobiegł mnie głos
  -Papież nie żyje!
Zrozumiałam…
To nie była zwykła noc
To nie była także niezwykła noc
To była noc smutku,
                   żalu
                   i cierpienia
Odszedł
Jan Paweł II
Opuścił świat i odszedł
Przecież On tak uwielbiał „Barkę”,
Jak on bardzo lubił kremówki
Jak kochał rodzinne Wadowice…
Jednak mimo to odszedł
Wezwał Go Bóg
Dziś pozostaje się modlić
i czekać

Aż jeszcze raz Go zobaczymy,
Jeszcze raz do nas przemówi
Jeszcze raz…
               się uśmiechnie.

poniedziałek, 7 października 2013

Naiwna

Był chłodny jesienny poranek
Słońce wschodziło powoli
W oknie siedzi dziewczyna
Z głośników wydobywa się muzyka
"życie jest piękne"-
   - wyśpiewane przez chłopaka

Dziewczyna jest sama
Wydawałoby się że nie ma powodu
Że nie warto
Ale jednak jeden ma
        Wierzy!
Może głupia
Ale wierzy że tam są
Oni
Jej przyjaciele
   którzy będą zawsze
   którzy nie zawiodą
Teraz ich nie ma
Ale przyjdą
   Wierzy!

Może niepotrzebnie
Może zbyt łatwo
Może po prostu jest naiwna.

Bogactwo

Drzwi się otwierają
Podłoga ładnie błyszczy
Szeroki korytarz
Dookoła pełno drzwi
Na środku- recepcja
To tam się wszystko zaczyna...

Z jednych drzwi słychać płacz dziecka
Z drugich wychodzi kobieta z niemowlęciem
    Na wózku przyjeżdża chłopiec
    Ma około siedmiu lat
    Okazuje się
          że nie ma nóg
   Mimo to na twarzy jest uśmiech
Nie może chodzić
   a mimo to
               jest uśmiechnięty
Cieszy się!
    Z czego?
Przecież nigdy nie stanie na własnych nogach
Ale przecież żyje
Jest szczęśliwy
  Nie może chodzić
Ale mówi, słyszy i widzi
Przecież to tak wiele
  Jest bogaczem
I ON chyba to rozumie

Przychodzi dziewczyna
Z mamą i ciocią
A może to wcale nie jest mama
Może wcale nie ciocia
ONA się stara
        stawia krok za krokiem
"Mama" ją trzyma
Przecież sama nie dałaby rady
  Może to zanik mięśni
  Może coś innego
Ręce też nie służą ciału
 Co by to nie było
       Nazywa się
   CHOROBA

Ale dziewczyna się nie poddaje
na jej twarzy także jest uśmiech
Walczy
  Wszyscy walczą
Mają mniej niż większość
Ale jednak ciągle bardzo wiele
Są szczęśliwi
Potrafią być szczęśliwymi

Tak wielu tego nie potrafi
 Choć mogą chodzić
                    mówić
                    słyszeć
                    widzieć
Nie zdają sobie sprawy
                  jaki mają w sobie skarb
Są bardzo bogaci
A wciąż chcą więcej.

sobota, 5 października 2013

List do wątpiącego

Mówisz
Że Jego śmierć Cię nie bolała,
Że nie wierzysz w Jego cuda,
Że nie był nikim wielkim!
A czy pomyślałeś o Nim choć raz?
Tak trochę dłużej,
Choćby tylko po to by się zastanowić,
przemyśleć
O czym TY tak naprawdę mówisz.
Wiesz co?
To TY jesteś nikim!
Jesteś nikim dlatego, że odważyłeś się powiedzieć,
pomyśleć
Że Jan Paweł II to nikt wielki.
Wiesz o Nim choć troszkę?
Ponad sto pielgrzymek,
Kilka udowodnionych cudów,
Dwa strzały,
Olbrzymia chęć walki
I co ważne
Oddanie się ludziom,
Potem ciężka choroba…
To jeszcze nie koniec!
Pomagał wszystkim,
Wiesz? On pomagał za nic,
On kochał nie potrzebując wzajemności,
On przebaczał nawet tym,
Co Go chcieli zabić.
Nadal jesteś przy swoim zdaniu?
Chcesz więcej?

Może przeczytaj jego dzieła,
Może tam znajdziesz coś ciekawego,
Może w końcu zrozumiesz
Że to jedno serce
Wiele dokonało!

P.s Z myślą o szkolnym konkursie związanym z Janem Pawłem II

Jedzenie na lekcji

Dużo czasu poświęciłam nad rozmyślaniem, o czym tak naprawdę ma być to wypracowanie. Po kilku żmudnych godzinach zaczęłam zastanawiać się, na jakiej podstawie zostałam oskarżona, związku z tym zajrzałam do statutu naszej szkoły. Ku mojemu rozczarowaniu nie znalazłam ani jednego punktu, w którym to miałoby być zapisane, że nie można jeść ani pić na lekcji. Jednak nadal nie dało mi to spokoju i zajrzałam do kodeksu ucznia, tam nadal nie ujrzałam tego, czego szukałam. Natomiast znalazłam kilka ciekawych punktów, których to pewni nauczyciele z naszej szkoły nie przestrzegają, ale o tym porozmawiamy przy innej okazji. Wracając, zatem do głównego tematu mojej dzisiejszej wypowiedzi stwierdzam, iż zostałam nie sprawiedliwie ukarana. Mimo że nie znalazłam ani jednego słowa w statucie szkoły oraz w kodeksie praw i obowiązków ucznia przyznaję się do winy gdyż moje zachowanie było nie kulturalne, nie odpowiednie i nie etyczne albowiem nauczyciele wiele razy powtarzali, iż nie życzą sobie, aby na ich zajęciach spożywać różnego rodzaju napoi i żywności. Zespół Szkół Ekonomicznych im. Józefa Gniazdowskiego przy ulicy Partyzanckiej 29 w Ostrowie Wielkopolskim wyróżnia się od innych szkół ponad gimnazjalnych pod wieloma względami m.in. pod względem liczby godzin lekcyjnych w ciągu dnia. Jak wiadomo tylko w naszej szkole zajęcia zaczynają się o godzinie 7:10. Znaczna część uczniów mieszka poza Ostrowem, dlatego też musza liczyć się z rozkładem jazdy autobusów, które nie zawsze idealnie pasują do dzwonków rozpoczynających oraz kończących lekcje. Czego nauczyciele nie rozumieją, oni wsiądą w samochód i mogą wygodnie przyjeżdżać na zajęcia i z nich wracać o której tylko sobie zażyczą, bo ich na to stać ! Właśnie, dlatego niektórzy z nas muszą wstać nawet o 5 rano. Tak jak to miało miejsce w poprzednią środę. Ponieważ jestem po chorobie i mam problemy ze zdrowiem nie mogłam już wytrzymać, aby na tamtej lekcji czegoś nie zjeść. Wyciągnęłam moje drugie śniadanie i zaczęłam konsumować. Nie zdawałam sobie sprawy, że nauczyciel może poczuć się zlekceważony moim zachowaniem. Tak też poczuła się Pani Profesor Milena Kulas. Z tego powodu jako karę kazała mi napisać wypracowanie na temat jedzenia. Gdy zadzwonił dzwonek ogłaszając nam koniec lekcji podeszłam do biurka Pani Profesor, aby zapytać o szczegóły, zadanego mi wcześniej wypracowania, gdy nasza rozmowa potoczyła się w kierunku odpowiedzi, dlaczego tak uczyniłam Pani dowiedziała się o moich obawach, co do choroby i zmieniła temat wypracowania. Drugim tematem, który został dla mnie wybrany jest „Rozwiązywanie konfliktów w klasie”. Na ten temat niestety nie mam wiele do powiedzenie, ponieważ u nas w klasie rzadko dochodzi do konfliktów. Jednak z tego, co mi wiadomo jednym z rozwiązań konfliktów jest kompromis, jednak nie zawsze jest to takie proste. Tak też nasuwa się pytanie „jak go zawrzeć?”. Kompromisem nazywamy porozumienie stron, dlatego też obydwie strony powinny się dogadać i po równo podzielić zyski i straty, aby żadna storna nie była poszkodowana. W klasie może być dużo różnych powodów do kłótni, zwykle sprzeczność zdań czy nawet inny gust. Nieraz wystarczy wypowiedzieć słowo w nieodpowiednim momencie lub przypomnieć nauczycielowi o zapowiedzianej kartkówce, o której zapomniał, bo z jakiej racji cała klasa ma cierpieć tylko, dlatego, że ktoś inny się nie nauczył. Innym i jednym z najważniejszych sposobów na to by dany konflikt rozwiązać jest szczera rozmowa. Nie zawsze w takiej sytuacji musi uczestniczyć osoba trzecia, taka jak nauczyciel, czy pedagog szkolny. Najlepiej jest, gdy te dwie lub więcej osób zdecyduje się odejść w ciche miejsce i porozmawiać w cztery oczy. Na spokojnie można wszystko sobie wytłumaczyć (strzelić sobie po razie) i dojść do wspólnego zdania. Należy pamiętać, że rozmowa jest ważnym elementem w stosunkach międzyludzkich, bez niej wiele rzeczy może się posypać, a nawet sama przyjaźń może przestać istnieć, a na koniec, gdy jest już za późno zaczynamy wszystkiego żałować. Mimo, że jak już wspominałam wcześniej w naszej klasie rzadko dochodzi do sytuacji konfliktowych mogę jednak troszeczkę zmienić temat i nawiązać do własnej osoby, należę do tych ludzi, którzy w niektórych sytuacjach nie potrafią nad sobą zapanować, dlatego też często łapię się na tym, że wpadam w konflikty z innymi ludźmi. Jednym z takich przykładów może być sytuacja, która miała miejsce dobrych kilka miesięcy temu. Mimo, że na samym początku znajomości nasze relacje były dobre i doszło nawet do kilku wyjść poza szkolnych, to w późniejszym czasie coś jednak pękło. Dzisiaj już nie pamiętam, co sprawiło, że wszystko się posypało, ale jedno jest pewne przez kilka miesięcy nie potrafiłyśmy na siebie patrzeć. Każde słowo prowadziło do kłótni nawet przelotne spojrzenie podnosiło każdej ze stron ciśnienie, a z ust wychodziły nie miłe słowa. Czasami myślę, że gdyby nie przypadek, który sprawił, że znalazłyśmy się w tym samym miejscu i w tym samym czasie dzisiaj nie miałabym do tej osoby takiego zaufania, jakie mam. Chodź większość znajomych była zszokowana nagłą zmianą naszych relacji teraz wiem, że ta kłótnia sprawiła, iż zbliżyłyśmy się do siebie i z każdym dniem zbliżamy coraz bardziej. Podobna sytuacja miała miejsce na początku poprzedniego roku, kiedy to wszyscy się poznawali zaczepiły mnie dziewczyny, o których istnieniu nie miałam pojęcia po wielu nie miłych sytuacjach same zdecydowałyśmy się porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Okazało się że oskarżenia były bez podstawne i w dniu dzisiejszym nic złego do siebie nie czujemy. Jest wiele innych sytuacji, których tu nie będę opisywała. Jeśli dojdzie do jakichkolwiek konfliktów w klasie bądź też niedomówień ze swojej strony mogę odradzić wizyty u różnych nauczycieli czy też Pani pedagog. Grono pedagogiczne ma dużo zajęć i nie potrzebuje do szczęścia jeszcze naszych problemów. Oczywiście oni nam tego nie powiedzą, wręcz przeciwnie zaproponują swoją pomoc. Rozwiązywanie konfliktów za pośredniczeniem osób trzecich nie jest tak efektowna jak by się mogło wydawać, jeżeli jest w nas chęć by nieprzyjemną sytuację zakończyć nie potrzebny nam jest do tego nikt kto nie jest w to zaangażowany. Czy naprawdę chcemy mieszać w nasze problemy i życie prywatne inne osoby? Żyjemy w trudnych czasach. Większość z nas dąży tylko do swojego szczęścia i swojej kariery, nie liczy się z tym, że drugi człowiek też ma uczucia, też żyję i oddycha, też cierpi i też odczuwa ból. W tym pośpiechu zapominamy o najważniejszym. O rozmowie. To ona powinna być elementem niezbędnym w naszym życiu. Mimo, że ciągle do czegoś dążymy, chcemy sobie coś udowodnić powinniśmy się na moment zatrzymać. Stanąć, obrócić się za siebie i zapytać czy na pewno tak chcemy żyć. Powinniśmy zwolnić tępo i porozmawiać z rodziną, znajomymi. W dzisiejszych czasach można kontaktować się w szelaki sposób: telefony, poczta e-meil, skejpaj, czat itd. Ale nic nie jest wstanie oddać rozmowy w realu tylko z takiej rozmowy możemy wyczytać mimikę twarzy, ruchy, jak błądzi nasz wzrok, jaki mamy ton głosu. Dzisiaj o takim elemencie jakim jest rozmowa zapominamy i popełniamy wielki błąd. Nawet nie wyobrażamy sobie nieraz ile tracimy. W ostatnich słowach chcę powiedzieć, a może poradzić wam, aby nie stawiać od razu komuś opinii, bo człowiek na pierwszy rzut oka może wydawać się inny niż jest naprawdę. Uważam, za brednie fakt, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie, te pierwsze kilkanaście sekund, przez ten czas nie zdołamy poznać człowieka, a możemy tylko go obejrzeć od wewnątrz, a przecież cytując wspaniałego pisarza „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Idąca ulicą dziewczyna ubrana na czarno nie zawsze jest EMO, a chłopak w opuszczonych spodniach i bluzie z kapturem na głowie nie zawsze demoluje przystanki autobusowe. Pamiętajmy konflikty rodzą się z nieporozumień, a do nieporozumień najczęściej dochodzi gdy oceniamy kogoś zanim go poznamy. Starajmy się omijać takich sytuacji, bo stereotypy zazwyczaj nie mówią prawdy o człowieku.

P.S. To jest drugie z kolei wypracowanie, które pomagałam pisać Dominice :) 

Pan śmieć

Jeden mały, drugi duży. Jeden ma większe znaczenie dla świata, drugi mniejsze. Jeden stanowi zagrożenie inny zaś nie. Dlaczego więc ludziom tak bardzo zależy na segregacji odpadów? Czy to w czymś pomorze? Jakie to ma znaczenie? Wiele pytań, tylko nie każdy zna na nie odpowiedź. Jedno jest pewne segregacja jest ważna choćby dlatego, że niektóre odpady służą do wielokrotnego użytku. Wchodzimy do sklepu i kupujemy Tymbarka, następnie idziemy na spacer, napój się jednak skończył i zostajemy z pytaniem- co zrobić z butelką? Rozglądamy się, nikt nie patrzy upuszczamy butelkę, bo po co szukać kosza na śmieci. Należy zdać sobie sprawę, że szkło się nie rozkłada. Taka butelka nigdy sama nie zniknie, będzie leżeć tak długo, aż ktoś jej nie podniesie i nie wrzuci do pojemnika ze śmieciami, najlepiej do tego zielonego z napisem „szkło”. To nie jest jedyny tak koszmarny przypadek, dajmy taki papierek po cukierku. Niby nic wielkiego, taki mały pan śmieć, ale i taki robi dużo problemów. Wyczytałam niedawno, że taki papierek rozkłada się 450 lat. Mało to nie jest, butelce z plastiku zajmie to nawet dwa razy tyle czasu. Wyobrażacie sobie 900 lat? Wyrzucimy butelkę i nasi pra pra pra i jeszcze kilka razy prawnuki ją zobaczą. Aż się nie chce wierzyć.
    W wakacje było bardzo głośno na ten temat. Ludzie chyba zaczęli myśleć o przyszłości dla naszej matki Ziemi. Jednak nadal wydaje mi się że obniżenie płatności za wywóz śmieci segregowanych nic nie pomaga. Chodź nasze społeczeństwo się starzeje, chyba nadal największy wpływ ma młodzież, a przyznajmy szczerze, człowiek mający kilkanaście lat nie przejmuję się tym co się stanie ze starej butelki, zawsze przecież można iść do sklepu i kupić nową ich zawsze jest pełno.
    Jeśli wspomniałam o butelkach, to napiszę też coś co jest z butelką bardzo związane. Nakrętka. Małe, kolorowe coś  co uszczelnia przed wylaniem się napoju. Coraz częściej słyszy się o zbiórce takich przedmiotów. Pomyślał ktoś kiedykolwiek ile takich nakrętek wyrzucił w ciągu roku, a nawet miesiąca? To jest malutka i leciutka rzecz, która potrafi pomóc dzieciom. Dla nas to nic wielkiego, a uśmiech chorego dziecka jest bezcenny. Co prawda takich nakrętek potrzeba bardzo dużo, ale weźmy pod uwagę ile jest ludzi wokół nas i ile człowiek potrafi wypić wody w ciągu jednego dnia.
    Jednak ten oto artykuł miał być o segregacji. Powinnam napisać, że to jest bardzo ważne i powinniśmy pamiętać, że to od nas zależy w jakim środowisku będziemy żyć.  I tak tez jest. Jednak napisze to inaczej. Jak już wyżej wspomniałam jeszcze kilka lat i to nasze roczniki będą należeć do ludzi, którzy ogarniają wszystko na tym świecie, a bliżej- w naszym kraju. Jeżeli zatem teraz nie zrozumiemy jak ważne jest środowisko dla naszego życia, baaa… dla naszego i naszych bliskich to już nigdy tego nie pojmiemy. Nie chodzi tu o to aby dzień w dzień uważać na każdą rzecz, na każdy śmieć, który się wrzuca do kosza, nie chodzi o to aby każdy był idealny. Chodzi o to by w miarę możliwości jednak się starać, by pomyśleć po co w ogóle jest ta cała segregacja. Warto się nad tym zastanowić.

"Chuj"

Stres, duża ilość denerwujących sytuacji, częste niepowodzenie, kłótnie z bliskimi osobami – w dzisiejszych czasach to już prawie codzienność. Rzadko kiedy zdarza się dzień, w którym się nie denerwujemy. Jedni znoszą trudne momenty spokojnie inni zaś nie umieją nad sobą zapanować. W chwilach nabuzowania człowiek przeważnie nad sobą nie panuje, nie myśli o tym co zrobi ani o tym co mówi. W wieku nastu. lat jest mało osób, którym przeszkadza przeklinanie, zdarzają się jednak i tacy, których to po prostu uraża.
Jednym ze słów, które zdarzyło mi się wypowiedzieć na lekcji religii było „chuj”. Zachowanie moje było nie kulturalne, nie odpowiednie i nie etyczne. Zdaję sobie sprawę, iż nie powinnam się tak wyrażać. Jednak słowo się rzekło i jak powiedziało się A to trzeba też powiedzieć B.
Zdaję sobie sprawę, że ludzie mówiąc w pośpiechu lub w złości jakieś słowa, często nie znają ich znaczenia. W tym celu postanowiłam przybliżyć znaczenie i sens słowa „chuj”.
Otwierając słownik na danym wyrazie przeczytać można
a)      wulgarnie członek męski
b)      wyzwisko stosowane do mężczyzny
Uruchamiając przeglądarkę internetową, przeczytałam „Wredny facet” stosowane często dla określenia morderców, szefów, nauczycieli i innych ludzi utrudniających życie. W odróżnieniu od dupka-chuj sugeruje, że nazywamy tak jak ktoś jest wredny i zły. Określenie to więc wiąże się głównie ze złością i niechęcią nie jest jednak pogardliwe, jak np. bliskoznaczny „chujek”.
A co z pisownią? Odwieczny problem, z którym spotykają się prawie wszyscy-samo H czy CH. Słowniki mówią CH.
Jednak przeszukując różnego rodzaju fora internetowe dowiadujemy się iż ta i ta opcja jest prawidłowa. Większość ludzi twierdzi, że poprawnie jest „Chuj” albowiem „pochodzi ono prawdopodobnie od gwarowego „chujec”(zamiast chudziec), czyli knur”. Niektórym się to jednak nie podoba, obalają tą teorie faktem: „Huśtawka”, „Huragan”, „Hulajnoga”, ”Humor”, „Hulanka” wszystko piszemy samo H, a „Chuj” CH. Trzymamy się jednak opcji słownikowej, a nie czysto hipotetycznej.
Znając już znaczenie słowa mogę ujawnić w jakim celu ja go użyłam. Będąc zdenerwowana kłótnią z koleżanką byłam na skraju załamania nerwowego. Wszystko wokół doprowadzało mnie do szału. Kiedy poczułam wibracje na moim prawym udzie świadczącą o tym, że dostałam sms’a wyciągnęłam telefon by odczytać tę wiadomość. Była ona z treścią prywatną, o której nikt nie powinien się dowiedzieć. Nie zastanawiając się nad tym co robię położyłam swój telefon komórkowy na widoku z otwartą wiadomością gdyż Pani profesor Kamila Pływaczyk prosiła o wyciągnięcie zeszytów. Nagle spostrzegłam, że koleżanka siedząca ławkę bliżej z bezczelnością wpatruje się w mój telefon i prawdopodobnie czyta wiadomość. Wtedy nie wytrzymałam. Nie myśląc co mówię i jak to wypadnie wypowiedziałam zdanie: „I po chuj to czytasz!”
Rozmyślając nad moim nagannym zachowaniem na lekcji religii mogę przyznać rację Pani profesor. Moje zachowanie było nieodpowiednie. Powinnam się powstrzymać i zachować wszystkie złe emocje w sobie. Uczennica w moim wieku nie powinna się tak wyrażać, tym bardziej w szkole. Z godnością przyznaję się do błędu. W przyszłości będę się starała unikać takich nie przyjemnych sytuacji. Wierzę w swoją silną wolę i udowodnię, że potrafię wytrzymać bez przeklinania. Muszę przyznać również, że jestem wybuchowa i często nie panuje i nie myślę nad tym co mówię. Przysparza mi to dużo problemów w codziennym życiu.
Na końcu raz jeszcze chciałabym przeprosić Panią profesor jak i całą klasę za moje zachowanie i jeszcze raz zapewnić, iż zrobię wszystko aby taka sytuacja więcej nie miała miejsca.

Ps. Oczywiście mówię, że to nie ja musiałam to pisać :) Jestem taką osobą, która uwielbia pomagać innym przy pisaniu, więc i tym razem służyłam pomocą. Dominika poprosiła mnie o pomoc i razem stworzyłyśmy to oto cudo powyżej. 

Dziękuję

Boże,
To ty sprawiłeś że nadal tu jestem,
Ty dałeś mi szanse do dalszego życia,
To ty nadal we mnie wierzysz,
Ty sprawiłeś że mogę
widzieć, pisać i chodzić.
Chodzę po tym pięknym mieście
i piszę,
piszę to, co widzę.
Widzę mury kamienic i kościołów,
Widzę ludzi pędzących ulicami
może do pracy,
może do dzieci,
może do własnej samotności.

Widzę Ciebie Boże
I Ci dziękuję.
Za to, że mogę usiąść i popatrzeć
Na to piękne miasto,
Na ukryte piękno Ostrowa.

P.s. No i tu się pojawia moje zwycięstwo :) Pierwsze miejsce w konkursie.


Przemyślenia

Idąc ulicami mojego miasta,
Ulicami Ostrowa
Spostrzegam to, czego nie widzą inni.
Piękno,
Które mnie otacza.
Przekraczając „próg” rynku
zastanawiam się
Czy to w ogóle ma sens?
Czy wiara czyni cuda?
Czy jest dla kogo żyć?
Najważniejszą rzeczą jest
wiara,
Najprzyjemniejszą rzeczą jest
zaufanie,
Najcenniejszą rzeczą jest
przyjaźń.
Brak wiary niszczy
Brak zaufania wysusza
Brak przyjaźni osamotnia

My zwykli ludzie
Możemy mieć to wszystko.
Wystarczy chcieć,
Wystarczy uwierzyć.
Uwierzyć w Boga,
On tak wiele potrafi.

Niewidzialna moc

Pewnego bardzo słonecznego dnia w mieście, które zwało się Ostrów Wielkopolski miała miejsce ciekawa sytuacja.
Tego dnia było bardzo słonecznie, chętne dzieci jak co tydzień szły do kościoła na wieczorne spotkanie z księdzem. Cieszyły się, że mogą tam chodzić, a ksiądz Jakub cieszył się że może ich gościć. Tym razem na spotkaniu pojawił się pewien nowy, nieznany nikomu chłopiec. Przedstawił się jako Kamil, miał dziewięć lat i prawdopodobnie bujną fantazję. Gdy jak co tydzień zaczęły się rozmowy na tematy nurtujące dzieci, Kamil słuchał z zaciekawieniem. Sam również chciał włączyć się do rozmowy, ale jako nowy trochę się wstydził. Jednak po jakimś czasie przełamał swój lęk i zapytał:
- To prawda że diabeł nie istnieje?
- A dlaczego tak sądzisz chłopcze? – Spytał ksiądz.
- No bo jeżeli mówicie, że jest Bóg, to nie może być diabła. To by było moim zdaniem takie nierealne.
- W świecie wszystko jest możliwe.
- Ale jeżeli Bóg stworzył człowieka na własną podobiznę, to nie chciałby przecież aby się upodobnił do diabła. Nie pozwolił by na to.
- Szatan kieruję człowiekiem, a Bóg nic nie może z tym zrobić, albowiem to od nas i tylko od nas zależy czy pójdziemy ścieżką szatana czy Boga. Człowiek powinien potrafić wybrać co jest lepsze.
- A co jeśli Boga nie ma?
- Nikt nie wie czy jest Bóg, ale w niego wierzymy i to właśnie dzięki wierze wiemy, że on istnieje. Chłopcze, bo wiara to nie tylko słowo składające się z 5 liter, czy też 2 sylab. Wiara to moc, którą musimy potrafić w sobie odnaleźć. W sobie i w osobach które nas otaczają. To z nich powinniśmy czerpać nadzieje na lepsze jutro i wiarę w Boga. To oni sprawiają że chce nam się chcieć.
Chłopiec po wysłuchaniu tych słów już więcej się nie odezwał. Zastanawiał się czy ksiądz ma rację. Gdy wyszedł z kościoła szedł ulicami miasta oglądając się na wszystkie strony i myśląc czy wiara potrafi czynić cuda, czy to naprawdę nasza wiara w Boga czyni Go nieśmiertelnym. Bo jeśli tak jest to warto wierzyć, bo Bóg potrafi sprawić cuda, a tego w swoim życiu każdy potrzebuje. 

Zagubiony miś


Kilka lat temu w wielkim lesie, gdzie dzień był dwa razy dłuższy od nocy, słońce grzało bardzo mocno, a gwiazdy świeciły jak latarnie nad morzem, mieszkały sobie misie. Było ich bardzo dużo. Jedne mniejsze, drugie większe. Białe, czarne i brązowe. Żółte, niebieskie i pomarańczowe. Jednak nie ważne jak wyglądały, ważne jakie miały wnętrze. Niektóre posiadały wielkie serce, które potrafiło kochać drugiego. Zdarzały się też misie, które chciały mieć wszystko i pomimo wszystko. Taki właśnie był Tedi. Uważał się za najsilniejszego i najważniejszego misia w lesie. Popychał każdego, kto mu stanął na drodze. Był wredny i wścibski. Chciał być władcą i pragnął, żeby każdy robił to, co on rozkazał. Zabierał dzieciom śniadanie, przewracał kosze na śmieci, robił wszystko, żeby być postrzegany, jako najważniejszy i najsilniejszy. Nikt go nie lubił. Wszystkie misie jakoś znosiły jego wybryki.  Żaden z nich nie zastanowił się, dlaczego on taki jest, dlaczego to wszystko robi. Aż do pewnego momentu…
Pewnego dnia do lasu przyprowadził się z rodziną Zyzio. Był on koloru żółtego i niewielkiej budowy. Miał jedną niesamowitą zaletę, niektórzy nawet nazywali to darem. Mimo swojego niezbyt dojrzałego wieku potrafił wywołać na twarzy uśmiech. Potrafił sprawić, że misie się śmieją, zapominając chociaż na moment o wszystkich smutkach i cieszą się życiem. Było tak ze wszystkimi, których spotykał. Był jednym z najweselszych misi. Każdy go podziwiał, bo nikt tak jak on nie potrafi cieszyć się życiem. Dla niego nie liczyło się to, co było czy będzie, liczyło się to, co jest. To właśnie ten odważny misio podszedł pewnego dnia do Tediego i próbował rozmawiać. Oczywiście ten go odrzucił. Nie chciał z nim rozmawiać, nie miał ochoty nawet go wysłuchać. Uważał, że jest mu to niepotrzebne. Odpychał go za każdym razem, gdy Zyzio podejmował próbę. Pewnego razu jednak udało mu się. Tedi siedział sam bardzo smutny na pniu drzewa w środku lasu.
- Cześć, dlaczego jesteś tu sam, a na dodatek taki smutny? - próbował zagadać Zyzio.
- Bo nikt mnie nie lubi.
- A zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego?
- No właśnie nie wiem, dlaczego. Przecież staram się robić wszystko, żeby zdobyć uznanie innych.
- A co robisz takiego?
- Nie udawaj, przecież sam widziałeś. Wszyscy powinni mnie za to wszystko szanować. A jest odwrotnie. Wszyscy mnie nienawidzą. To jest niesprawiedliwe, ty dopiero co tu przyjechałeś, a już masz pełno przyjaciół - żalił się ze łzami w oczach Tedi.
- Bo widzisz Tedi, w życiu nie zawsze chodzi o to, kto jest silniejszy, czy kto ma władzę nad innymi. W życiu ważniejsze jest to, co potrafisz dać innym.
- Dać? A co ja mam niby im wszystkim dać? Przecież ja nic nie mam. Jestem biedny. Mój tata jest bez pracy, a cały swój czas spędza przed telewizorem albo z kumplami, a mama robi wszystko, żebyśmy mieli, co jeść. Ale sama nie może zarobić zbyt dużo na piątkę dzieci. Sam widzisz, ja nic nie mam.
-I tu się mylisz, masz bardzo wiele. Masz skarb, o którym nawet nie wiesz i to nie jest złoto i mnóstwo pieniędzy. Masz go tutaj - miś wskazał łapką na serce Tediego. - Tym skarbem jest twoje serce. Potrafisz kochać i to właśnie miłością należy obdarować wszystkie misie, jakie się wokół ciebie znajdują. Życie jest mostem, który może w każdej chwili runąć. Sam przez niego nie przejdziesz. Musisz mieć kogoś, kto ci w tym wszystkim pomoże. Bratnią duszę, przyjaciela.
Zyzio przerwał na moment by zobaczyć jak zareaguje jego towarzysz. Ten zaś wpatrywał się w niego i chyba za dużo nie rozumiał, ale w końcu się odezwał
- Skąd ty to niby możesz wiedzieć? A choćby nawet, to i tak nikt nie będzie chciał od takiego kogoś jak ja tej całej miłości.
- Właśnie od tego Tediego będą chcieli. Od tego, który tu teraz ze mną siedzi i rozmawia, a nie od tego, który sieje postrach, nie od tego udawanego. Kolejną ważną rzeczą jest to, żeby być sobą. Żeby nie udawać kogoś, kim się nie jest. Bo jeśli ktoś cię lubi, a nawet kocha, to takiego, jakim jesteś, a nie takiego, jakim możesz być.
- Ale przecież ja zawsze jestem sobą - stwierdził z przekonaniem.
- I tu się właśnie po raz kolejny mylisz. Ty próbujesz być lubiany. Chcesz być najważniejszy w lesie. Żeby wszyscy cię słuchali….
- Wtedy w końcu byłbym szczęśliwy - przerwał Tedi.
- Czyli sądzisz, że gdybyś wszystkimi rządził, byłbyś szczęśliwy?
- No… tak.
- A nie lepiej byłoby mieć przyjaciół? Takich, na których można zawsze liczyć, którzy nigdy cię nie zostawią i zawsze pomogą. Kumpli, z którymi można pograć w piłkę?  Być szczęśliwym to nie mieć wszystko, byś szczęśliwym to mieć trochę, ale czegoś wartościowego. Szczęście jest wszędzie. Nawet tutaj.
- Tutaj? Jakoś nie widzę.
- Bo szczęścia nie można zobaczyć oczyma. Szczęście widzi się sercem. To, co najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
- Przecież serce nie ma oczu, to jak można nim widzieć?
- A właśnie, że ma.
- No to udowodnij!
- Dobrze.. Yyyy… A więc, jak tu przyszedłem, to jak się czułeś?
- No przecież wiesz.
- Odpowiedz! Jak się czułeś?
- No… Byłem smutny i zdołowany.
- A teraz jak się czujesz?
- Teraz?- Tedi chwilę się zastanowił. - Teraz… yyyy… wydaje mi się, że dobrze.
- Co znaczy czuć się dobrze? - dopytywał Zyzio
- No dzięki tobie nie czuję tego, co wtedy.
- Nie bój się używać słowa „szczęście”. Jak się teraz czujesz?- Zyzio oczekiwał odpowiedzi.
- Jestem szczęśliwy. Bo się zjawiłeś, bo wytłumaczyłeś mi, na czym polega życie, bo potrafię odczuć szczęście, bo wiem, że w życiu najważniejsze jest być sobą. I to wszystko dzięki tobie.
- Nie, to w dużej mierze twoja zasługa. To od ciebie zależy, jak postrzegasz świat.
Zapadła krótka cisza. Misie wsłuchiwały się w szum drzew i śpiew ptaków.
- Ooo… widzisz tamtego ptaka?- zapytał w końcu Zyzio, wskazując palcem w błękitne niebo.
- Widzę.
- Bądź taki jak on.
- Jak to? Mam być ptakiem?
- I znowu popełniłeś błąd. Staraj się słuchać drugiego uważnie. To także jest bardzo ważne. Należy nie tylko mówić, ale i słuchać. Masz być jak on, a nie nim.
- Czyli jaki mam być?
- A jak myślisz, jaki on jest?
- Szczęśliwy?
- Nie, tego nie możemy stwierdzić. On jest wolny. Masz być wolny jak ptak. Pamiętaj liczy się chwila. Nie ważne, co było i co będzie. Ważne, co jest. Tu i teraz. I to tylko od ciebie zależy, jak pokierujesz własnym lasem, jak wysoko się wzbijesz, jak daleko polecisz i czy nikt nie podetnie ci skrzydeł.
Po raz kolejny zapadła cisza i znowu było słychać odgłosy przyrody. Aż w końcu odezwał się Tedi:
-Mogę cię o coś zapytać?
- No pewnie!
- Dlaczego ty to robisz? Przecież ja jestem misiem jakich pełno dookoła, a nawet gorszym. Wszystko psułem i nikogo nie tolerowałem. A ty mimo wszystko walczyłeś o to, żeby ze mną porozmawiać. Chociaż cię odpychałem, to i tak się nie poddawałeś. Dlaczego ci tak zależało?
- Gdyby każdy mały miś poddawał się po pierwszym upadku, to nigdy nie nauczyłby się chodzić. Trzeba walczyć. Nie wolno poddawać się od razu. Mimo porażek. Nigdy nie należy rezygnować, bo nigdy nie wiadomo, jak blisko celu zakończymy walkę. A zależało mi dlatego, ponieważ wiedziałem, przeczuwałem, że jesteś bardzo mądrym misiem. Jedynym w swoim rodzaju, który się tylko lekko zagubił i nie potrafi ściągnąć maski. Więc postanowiłem ci w tym pomóc.
- Czy jesteś moim przyjacielem?
- To tylko od ciebie zależy, jak to nazwiesz.
- Pierwszy raz mam przyjaciela. Dziękuję! - cieszył się Tedi.
- Tylko pamiętaj. Przyjaźń to nie tylko słowo. Przyjaźń to uczucie, którym obdarowujesz drugiego misia. Kogoś, kto na to naprawdę zasługuje.
- Ale przecież ty zasługujesz!- powiedział Tedi z radością.
- Jeżeli tak sądzisz.
I tak dzięki jednemu małemu misiowi wielki rozbójnik Tedi się zmienił. Słuchał innych, cieszył się życiem, a szczęście potrafił dostrzec nawet w najmniejszej istocie czy czynności. Kochał Zyzia jak brata. Uważał, że jest kimś najważniejszym w jego życiu, nie potrafił bez niego żyć. Zostali przyjaciółmi jakich rzadko można spotkać. Bo przyjaźń to bardzo piękny kwiat, o który trzeba dbać, bo niepodlewany więdnie. 




Słoneczny weekend


A gdy słońce na niebie zaświeciło
Wszystkim od razu zrobiło się miło.
Tyle zieleni było dookoła,
A kwiatek w blasku promieni się chowa.
Tyle ptaków było na niebie,
A każdy z nich leciał przed siebie.
Tyle miłości w każdym człowieku,
Pomimo zelektryzowanego XXI wieku,
Niektórzy ludzie się uśmiechali
Inni zaś po kątach się chowali.
Wesołe dzieci na skakankach skakały
Chociaż nogi je strasznie bolały
Wszyscy byli zadowoleni,
A zarazem bardzo mile zaskoczeni
Ciepłą wiosenną pogodą
I wolną od pracy sobotą.

Opowiadanie

        Był rok 3615 w małej wiosce, w niewielkiej chatce przy lesie , w Stanach Zjednoczonych żył chłopiec o imieniu Seht.  Był to 16-letni chłopak Indianin ( do stanów przeprowadził się po śmierci matki w 3609 roku), wysoki ok. 180 cm i dobrze zbudowany. Włosy ma krótkie w odcieniu czerni, oczy koloru brązowego, skóra ciemniejsza jak przystało na normalnego Indianina. Zabawny, uśmiechnięty i zawsze dobrzy wyglądający chłopak.
       Pewnej nocy dokładnie dwa tygodnie i cztery dni po zakończeniu roku szkolnego (Seht kończył gimnazjum) o godzinie 23.50 nastolatek zerwał się ze snu ponieważ miał koszmar.  Zauważył, że zza okna dochodzą błyski świateł różnych kolorów. Postanowił więc sprawdzić co się dzieje, podszedł do okna, a tam przy ścianie drzew ujrzał dwóch nieznanych sobie chłopaków w kapturach na głowie. Zauważył że machają oni rękami w zaskakującym stylu i z ich rąk wydobywa się to światło. Zamyślony nie zorientował się że jeden z chłopaków patrzy się na niego z zaciekawieniem. Seht  postanowił że się schowa i tak tez uczynił. Przez pięć minut siedział pod oknem i nie odważył się wychylić.
-Raz się żyje-stwierdził. Po czym postanowił zajrzeć za okno. Okazało się że nikogo już tam nie ma. Należał on do odważnych i bardzo ciekawych więc wyszedł przez okno i poszedł do miejsca gdzie przed dziesięcioma minutami widział dwie postacie ze światełkami. Na miejscu nic nie zobaczył co mogło świadczyć kim byli i co tu robili przybysze. Po kilku sekundach rozglądania się wokół siebie przed oczy wyskoczył mu jeden z nieznajomych.  Po szybkiej analizie Seht’a można było stwierdzić, że był on niższy od niego, mniej więcej o 15 cm. Oczy miał czarne i wyraziste, włosy ciemne najprawdopodobniej czarne, dłuższe, grzywkę zrzuconą na prawe oko. W lewej brwi miał dwa  małe kolczyki. Ubrany był w czarną koszule, którą miał rozpiętą pod nią miał biały t-shirt, a także miał na sobie czarne szorty.
-Cześć- odezwał się przybysz. Seht patrzył się na niego jakby zobaczył ducha , niemiał nic z siebie wydusić – Mam na imię Sam.
-Cześć- wykrztusił z siebie 16-latek-ja mam na imię Seht.
-Miło mi cię poznać
-Z kim ty tutaj byłeś? Widziałem was.
- Aaa… mówisz o Emmie
Seht na chwile zamilkł bo przecież widział dwóch chłopaków. Zdziwił się może jednak było ich trzech. Rozważał dwie teorie albo Sam chciał wmówić mu że nie było żadnego chłopaka, ponieważ był niebezpieczny, albo to właśnie z niego wydobywały się te światełka i nie chciał żeby odkryć jego zdolności.
- Ale…- zawahał się- ja widziałem dwóch chłopaków. Jednym byłeś ty a ten drugi?
-No tak Emma wzrostem przypomina chłopaka ubiera się także podobnie. Ale taki styl jej odpowiada nic na to nie poradzę.  Powiem ci w sekrecie, że to nawet mi się trochę podoba.
Obydwoje się zaśmiali.
-Słyszałam- wydobył się głos z lasu
 Z lasu wyszła Emma była wysoką brunetką i miała piękne niebieskie oczy. Ubrana była w bluzę i bojówki, a na głowie miała czapkę z daszkiem. Miała ok. 15 lat.
-Cześć jestem Emma –podała rękę Seht’owi, który ją uścisnął i nagle kopnął go prąd .
-Ała..- wymskło mu się
- A tak przepraszam, zapomniałam że ty jesteś człowiekiem…- Tłumaczyła się dziewczyna
-Ale… Przecież…  ty też jesteś człowiekiem- zdziwił się chłopak
-Nie koniecznie- zaczął  tłumaczyć Sam- Zdradzimy ci naszą tajemnice jeżeli obiecasz że nikomu nie powiesz…
-Ok. Przysięgam- odpowiedział po chwili zastanowienia
-No bo my- wskazał na siebie i koleżankę-jesteśmy z innego plemienia niż ty. W legendach nazywają nas Reptilianiami. Tylko w tych legendach nie jest napisane o nas wszystko no i niektóre rzeczy oczywiście nie pasują. Owszem jesteśmy jaszczurkami i mamy mniej więcej od 180cm do 210cm ale w legendach nie jest zawarte, że potrafimy zmieniać się w ludzi Kiedy tylko chcemy. No i jak już zauważyłeś mamy różne zdolności ale nie w każdym przypadku one występują. Emma jak ją ktoś dotknie to razi prądem taką mocą jaką tylko będzie sama chciała, ale oczywiście umie nad tym zapanować. Ja mam dar do oślepiania wszystkich istot żywych. Gdybym chciał mógłbym teraz sprawić abyś nic nie widział. Nieraz jest z tego niezła zabawa. I oczywiście nie jesteśmy z tej planety ale od dosyć dawna mieszkamy na Ziemi. Jak się nie mylę to od  3511roku. Uważamy tą planetę za dom.
Zastała cisza.
- Hahaha- Seht zaczął się śmiać- dobre prawie dałem się nabrać… A, tak na prawdę co robiliście?
Znowu cisza Seht nagle czuje pustkę nic nie widzi, za chwile czuje dotyk bardzo ciepłej dłoni i czułe że przechodzi przez niego prąd. Po sekundzie wszystko wraca do normy. Patrzy na Emmę i na Sama.
- Czyli to jednak nie były żarty?
-Nie. Najprawdziwsza prawda..
-Fajnie…  Też bym tak chciał-zastanowił się – czyli, wy się w ogóle nie starzejecie?
- Nie-tym razem odpowiedziała Emma
-No dobra może i jesteście jacyś zmiennokształtni-tu się zaśmiał-ale jest prawie pierwsza w nocy i może  powiecie mi w końcu co tu robiliście zanim przyszedłem?
-Próbowaliśmy zbudować statek żeby dostać się na swoją planetę
-Hmyy..przecież stwierdziliście że tutaj jest wasz dom.
-No tak ale mój tata jest ciężko chory zastał zraniony przez Południce
-A kto to?
- Złośliwy i morderczy demon polujący latem.
-To takie rzeczy też istnieją.. mniejsza o to, to co z tym waszym statkiem?
-No tu mamy problem ponieważ zginęła ważna część bez której nie da się go odpalić, a najprawdopodobniej ukradł go bazyliszek (Jest to smok. Wyglądem przypomina olbrzymiego węża, kojarzony jest także z jaszczurką. Może osiągnąć do piętnastu metrów długości) I nie umiemy go wytropić.
Nagle przestała mówić, Sam rozglądał się po ścianie lasu i coś wywąchiwał. Emma robiła to samo nagle oboje rzucili się wielkim susem w las a w powietrzu zmienili się w wielkie jaszczurki a ich ubrania rozdarły się i rozprysły w każdą stronę. Pobiegli w las z taka prędkością że Seht nie zdążyła na nimi wzrokiem. Postanowił jednak udać się za nimi tak szybko jak tylko potrafił. Nagle usłyszał piski jakiś stworzeń. Pobiegł w ich kierunku po pięciu minutach biegu dobiegł na miejsce. Zobaczył trzy smoki, przypominające węże i ich wielkie gniazdo w którym leżało coś świecącego o nieokreślonym kształcie. Jego koledzy walczyli ze smokami. Ani jedni ani drudzy nie dawali za wygraną. Było trzech na dwóch, ale gigantyczne jaszczurki dawały sobie rade. Znowu zabrzmiał pisk. Teraz Seht uświadomił sobie że to jad bazyliszka działa tak na  Reptilianie. Wpadł na pomysł, że mógłby pomóc swoim nowym kolegom. Po cichu zakradł się do gniazda bazyliszków i ukradł to o co toczyła się walka. Okazało się ze jest to silnik, ale nie taki normalny przy dotknięciu on się pomniejszał. To było lepiej dla chłopaka,  bo łatwiej było wyjść niezauważalnie z lasu. Odchodząc chłopak zobaczył że jeden smok leży nieruchomo na ziemi. Po czym uciekł ile tylko miał sił w nogach. Po wybiegnięciu z lasu usiadł na kamieniu i rozmyślał nad tym co zobaczył. „Człowiek i jaszczurka w jednym. Chyba śnie.” Zauważył szczątki ubrań Emmy i Sama więc postanowił udać się do domu i przynieść im coś do ubrania. Gdy wracał dobiegł do niego pisk, a raczej piski. Pewnie domyśleli się, że gniazdo jest puste. Ziemia lekko się poruszyła a po trzydziestu sekundach słychać było biegnące dwie olbrzymie  postacie. Zatrzymali się przed ścianą lasu.
- A no tak.. macie przyniosłem wam żebyście mieli co założyć- rzucił ubrania w las.
Po czterech minutach wyszli z lasu z kilkoma ranami na twarzy.
-Silnik znikł. Nie wiem jak to się mogło stać. Teraz to już nigdy nie wrócimy do domu nasze szanse są… nie mamy szansy żadnej.
-A jednak-Seht wyciągnął z kieszeni silnik-to chyba należy do was.
-Skąd ty… to ty go ukradłeś. Dziękujemy ci z całego serca-Sam wziął zmniejszony świecący silnik w jego rękach nagle się powiększył.-Teraz tylko musimy włożyć go tam gdzie jego miejsce i możemy startować. Super
Emma podskoczyła z radości. Sam wyjął zegarek nacisnął guzik a z niego wyskoczył statek kosmiczny po czym zaczął montować brakującą część. Po kilku minutach wrócił na  swoje miejsce.
-Jeszcze raz ci bardzo dziękujemy. Nie wiem czy byśmy sobie bez ciebie poradzili.
-Cała przyjemność po mojej stronie

Podeszli do Seht’a  i jeden za drugim uścisnęli mu rękę. Po czym wsiedli do statku i go odpalili, a zrobili to tak cicho ze nawet człowiek siedzący w środku by nie usłyszał. Pokiwali mu przez okno i wystartowali. Seht stał tak jeszcze przez jakieś pięć minut potem wrócił do domu i położył się do łóżka chociaż za kilka minut miało wschodzić słońce. Leżąc myślał nad tym co go spotkało i nadal do końca nie mógł w to uwierzyć. Po czym zapadł w głęboki sen.

P.s. Jejciu, to opowiadanie jest dla mnie wyjątkowe. Była to trzecia gimnazjum oceniała je ś.p pani Jola i dostałam za nie pięć minus. Dziękuję...

Cywilizacja

Dzisiejsze czasy potrafią mocno zaskoczyć szybkim postępem cywilizacji. Nasze babcie, a nawet i niektórzy rodzice nie wiedzą po co człowiekowi komputer, nie wspominając już o Internecie.  Natomiast niejeden nastolatek nie wyobraża sobie bez Internetu jednego dnia życia. Pewnie już wielu z nas zadało sobie pytanie: czy to jest dobre? Odpowiedź nie jest prosta. Niektórzy mają prawo poprzeć tą tezę, a inni po prostu być odmiennego zdania. Wszyscy w końcu mają prawo do własnego zdania. Wiemy jednak że dzisiejsza cywilizacja to jeszcze nic. W przyszłości czekają ludzkość olbrzymie zmiany. W radiach i telewizji można posłuchać, a w Internecie poczytać na temat niezwykłych urządzeń, które mają powstać za kilkadziesiąt a może nawet i …naście lat. 
Czytałam kiedyś w Internecie że w przyszłości zostaną stworzone coś w stylu liczników snów. Będzie to miało na celu bezpieczeństwo ludzkości. Takie urządzenia będą nosić na nadgarstku ludzie którzy swoim niewyspaniem mogą zagrozić drugiej osobie. Na przykład żołnierze, czy też kierowcy.  Będzie to noszone na nadgarstku i będzie pokazywać ile zostało przespanych godzin w ciągu doby.
Kolejną rzecz tym razem, którą usłyszałam w radiu jest skanowanie mózgu. Dzisiaj coś niemożliwego. Tu kłania się rok 2040. I niby po co takie coś? Otóż będzie miało to na celu zarobienie pieniędzy. Coś w stylu dzisiejszej pracy. Tylko przy tym się nie namęczysz bo nic nie będziesz musiał robić. Komputerowo skanujesz swój mózg i sprzedajesz różnym firmą. Oni zaś korzystają z niego. Tak jakbyś tam był i wymyślał różne projekty i wszystko co potrzebne w firmach, tylko że ty w tym momencie siedzisz i zajmujesz się tym czym chcesz. A zarabiasz jak normalny pracownik. Najlepsze w tym wszystkim jest to że tym sposobem mogą również zarabiać jeszcze twoje dzieci i wnuki.
Niesamowite ;) Ale czy to na pewno się wydarzy jest wielkim znakiem zapytania. Ale czy do końca jest to takie fajne? Jeżeli każdy pójdzie na łatwiznę i będą „się skanować” to nie pozostanie ludzi którzy będą mieli za zadanie posługiwać się nimi. Chyba że zostanie wymyślone inna niesamowita rzecz która ułatwi to zadanie. Dzisiejsze czasy to jeszcze nic szalonego. Gdy nasze roczniki będą już dziadkami to nasze wnuki nie będą miały takiego wspaniałego dzieciństwa jakie mieliśmy my. Nigdy się nie dowiedzą kim był Mario. Smerfy, czy Muminki będą czymś obcym, bo już dzisiaj dzieci nie wiedzą kto to Kulfon, za to doskonale znają przygody Hanny Montany- nastolatki, która przebiera się za najsłynniejszą gwiazdę i nikt się nie domyśla że to ona. Kiedyś nie było komputerów, wypasionych samochodów, komórek i innych dzisiejszych sprzętów i ludziom żyło się wspaniale. A jedyną atrakcją dziecka był zegarek który dostał na pierwszą komunie. Jedno jest pewne, cywilizacja idzie do przodu i tego nie unikniemy.  Będzie żyło się nam łatwiej, ale czy zdrowiej? Już dzisiaj na ulicach można spotkać małe dzieci w okularach. To najprawdopodobniej jest wina nie czegoś innego jak telewizorów i komputerów.  Zawsze znajdą się jakieś minusy. O tym nie możemy zapominać. Więc ok., postęp postępem, ale trzeba też znać umiar wszystkiego ;D

Cwaniaki

Pierwsze miesiące nowej szkoły. Super- nowe znajomości, inni nauczyciele, nowe zainteresowania. Wszystko pięknie się zaczyna. Przed nami kilka lat ciężkiej nauki w wspólnym miłym gronie. Na pozór nie ma nic do zarzucenia. Właśnie na pozór…
Tak się składa, że w dzisiejszych czasach chyba nic nie jest perfekcyjnie doskonałe. Niestety zawsze musi być jakieś ALE. Więc tak, może dla niektórych, choć mam nadzieję że mało jest takich osób, normalne jest to, że osobę, która nie należy do „ekipy” należy ośmieszyć albo chociaż „trochę” po przedrzeźniać . Argumentów do tego zawsze znajdzie się wiele. Choćby coś takiego jak: zwykłe przejęzyczenie, słowo wypowiedziane w nie odpowiednim momencie, czy nawet inny styl ubierania się.  Zadanie jest jedno: dobrze się bawić kosztem drugiego człowieka. Niektóre osoby przecież nie zdają sobie sprawy z tego, że inni mogą mieć słabszą psychikę. Bo kto by się nad tym zastanawiał. A takie głupie żarty skierowane w drugiego człowieka mogą się przecież źle skończyć. Normalne jest to, że są osoby mocniejsze i te słabsze.  Jak dla mnie takie zachowanie, jakim jest wyśmiewanie, czy zaczepianie kogoś bez specjalnego powodu jest wręcz dziecinadą. Baa… jest to głupota, na którą stać tylko ludzi mało inteligentnych. W podstawówce, to może się takie zachowanie przytrafić. Dzieci jeszcze nie rozumieją tego, że robią źle, i że tym kogoś ranią, ale w szkole średniej nie jest już się dzieckiem, i chyba każdy chce być postrzegany jako dorosły. Tylko żeby być dorosłym trzeba mieć trochę oleju w głowie, trzeba na to zasłużyć. I należałoby wiedzieć co jest dobre, a co złe. Jak to śpiewał klasyk: „…dziwne jest to, że od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek.” Ok., logiczne jest to, że nie każdy jest taki sam. Każdy człowiek jest inny, każdy ma inne zainteresowania. Więc ludzie- trochę godności, trochę tolerancji dla drugiego. Radzę zastanawiać się dwa razy zanim się wykona jakiś ruch, albo gdy zamierza się coś powiedzieć.  Mimo, że niektóre rzeczy wam sprawiają radość i macie powody do śmiechy nie oznacza, że ktoś inny też to odbiera jako żarty.  W tym samym momencie i z tego samego powodu osoba poszkodowana cierpi. Wtedy nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Nikt się tym nie przejmuje. Nikt nie zamierza jakoś temu zaradzić. Moim zdaniem należało by się zastanowić nad sobą i swoim zachowaniem, teraz jest na to najwyższy czas. Szanujmy ludzi takimi jakim jakimi są, a nie jakimi mogą być. Szanujmy za to co robią, a nie za to co mogą zrobić. Szanujmy za to, że są sobą, a nie stwarzają kopi kogoś innego. Bo najważniejsze w życiu to być sobą. Mimo wszystko.