„Przyjaciele moi i przyjaciółki!Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości.Nie mówcie jej "przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu". Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi "Przepraszam, musiałam pomylić adres..." I pstryk, iskierka gaśnie.”

niedziela, 13 października 2013

Zasady fair play

   „Za tydzień sprawdzian” – rozległ się głos nauczycielki. Oczywiście uczniów
   było stać tylko i wyłącznie na jęki. TYDZIEŃ. Tak, sprawdziany zapowiada
   się z tygodniowym wyprzedzeniem. Tydzień to dużo, wystarczająco dużo
   żeby nauczyć się na jeden sprawdzian, ale przecież przez ten nieszczęsny
   tydzień musimy się nauczyć jeszcze przykładowo na: geografię, historię,
   matematykę, fizykę, wos, chemię i parę innych przedmiotów. Ale co tam...
   Więc i tak przeważnie uczymy się na ostatnią chwilę.  A kartkówka? Wcale
   nie musi być zapowiedziana i warto to w końcu przyjąć do wiadomości. Bo nie
   rozumiem uczniów, którzy po słowach „wyjmujemy karteczki” mówią, że na
   ostatniej lekcji nikt nie wspomniał o kartkówce. Sama jestem uczennicą i
   zdaję sobie sprawę, jak to jest. Przyznam się z ręką na sercu, że potrafię
   nieraz trochę oszukiwać, ale bez przesady. Są tacy, którzy przekraczają
   wszelkie granice. Gdyby jeszcze ktoś się nie domyślił, o co mi chodzi, to
   mowa rzecz jasna o ściąganiu, czyli temacie tak starym jak stare jest
   szkolnictwo. Są uczniowie, którzy wchodzą do klasy z myślą: „Spokojnie,  
   dam radę, przecież przede mną siedzi najlepszy uczeń w klasie”. W trakcie
   pisania co chwilę się obracają i słychać tylko: „co masz w pierwszym?”, „A
   ostatnie jak zrobiłeś?” Oczywiście wszystko się odgrywa tak, żeby
   nauczyciel tego nie widział. Ściąganie było, jest i będzie i to się raczej nigdy
   nie zmieni. Ja bynajmniej nie wyobrażam sobie swojej klasy piszącej
   sprawdzian bez żadnego upomnienia nauczyciela. Ściągnąć jedno zadanie –    
   ok, każdy ma prawo, o ile oczywiście nauczyciel nie zobaczy, ale nie cały
   sprawdzian. Co komu da zżynanie od kolegi wszystkich zadań jak leci? Nic.
   Przez to się nikt nigdy niczego nie nauczy. Ja osobiście nie za bardzo
   przepadam za tego typu zachowaniem. Teraz, żeby nie było, że jestem
   jakimś kujonem i że piszę to, bo chcę się podlizać. Nic z tych rzeczy. Po
   prostu denerwuje mnie, jak uczeń na sprawdzianie odwraca się do kolegi i
   mówi odpowiedzi do wszystkich zadań. Przecież ,,normalnego’’ ucznia nie 
   interesuje, że właśnie przed chwilą oszukał kolegów z klasy, nauczyciela, a
   przede wszystkim samego siebie. Ważne, że będzie ocena bdb., a odbyło się
   to bez wysiłku. A to uczucie, kiedy w wyniku końcowym ma się więcej
   punktów od lepszych od siebie, musi być na pewno bezcenne, skoro coraz
   więcej młodzieży tak robi. Tylko nieraz warto się zastanowić, czy lepiej
   dostać tę piątkę oszukując i nic z tego nie wiedzieć, czy może lepiej tróję
   grając fair
 play.

1 komentarz: